- Dlaczego tak lubimy pożyczać? Bo nie za bardzo umiemy lub możemy oszczędzać, natomiast kochamy mieć wszystko „na już” - mówi Jan Kaliciński, doradca prawno-finansowy. - Czasami dajemy się wmanewrować z w sytuację finansową, z której nie jesteśmy w stanie sami się wydostać. Tak jak było w przypadku słynnych kredytów „Alicja”, które trudno było spłacić. Na szczęście pokrzywdzonym przyszły z pomocą sądy. Nie zawsze, jak widać, warto kłaść uszy po sobie, bo banki to instytucje, które czasami posuwają się dość daleko, licząc na ignorancję klientów – podkreśla.
Krwiożercza Alicja, trudny frank
Wspomniany kredyt mieszkaniowy „Alicja” był oferowany kilkanaście lat temu przez PKO BP. Klienci pożyczali np. 50-80 tys. zł, natomiast po dziesięciu latach do spłaty pozostało im nawet 100 tys. zł. Ostateczny koszt kredytu przekraczał nawet czterokrotną wartość pierwotną. Skąd takie kwoty? Zgodnie z umową klient spłacał miesięcznie niewielką ratę będącą częścią odsetek, reszta dopisywana była do kapitału. Jak twierdzili sami klienci, bank stworzył taki kredyt, którego nie dało się spłacić. Szybko więc przylgnęła do niego łatka „krwiożercza Alicja”. Wielu klientów płakało i płaciło. - Stres, nerwy, odkładanie każdego grosza, brak wakacji, brak przyjemności. Tylko raty, raty. Kto by jeszcze myślał o procesowaniu się z bankiem? - pyta Maciej z Poznania.
Nie wszyscy odpuścili. Jeden z mieszkańców Wrocławia, który zaciągnął wspomniany kredyt w wysokości 75 tys. zł, po dwunastu latach spłacania, nadal miał zobowiązania wobec banku w wysokości 84 tys. zł. Sąd po analizie uznał, że gdyby zamiast wspomnianego kredytu mieszkaniowego zaciągnął zwykły kredyt o takiej samej wartości, musiałby w sumie spłacić 120 tys. zł. Dlatego też orzekł, że jeśli do już spłaconych 110 tys. zł kredytobiorca dopłaci brakujące 10 tys. zł, umowa zostanie rozwiązana.
Niedawno okazało się, że z tym samym bankiem wygrała także łodzianka. Co prawda pani Urszula czekała na taki wyrok kilka lat, ale było warto. Zamiast 137 tys. zł, ma zapłacić 50 tys. zł. A zaciągnęła niecałe 40 tys. kredytu.
Inna historia dotyczyła kredytu hipotecznego we frankach zaciągniętego w Multibanku, który po kilku latach trwania umowy zażądał opłaty za składkę ubezpieczeniową w wysokości 3,5 proc. od kwoty niespłaconego wkładu własnego, czyli ok. 4700 zł. Gdy klientka nie reagowała, bank wezwał do ostatecznej zapłaty i poinformował, że pismo to należy traktować jako wypowiedzenie umowy, które się wiąże z nakazem zwrotu 285 tys. franków. Straszył też BIK-iem i tym, że przez pięć najbliższych lat będzie zamieszczał jej dane w tej bazie. Klientka zdecydowała się sprawę oddać do sądu. Wygrała. Sąd nakazał bankowi zapłacenie 11949 zł.
Najwyższa wygrana, najdziwniejszy pozew
Jedna z najwyższych dotychczasowych wygranych z bankiem wynosi 7,5 mln zł. Co prawda wyrok zapadł trzy lata temu, ale do dziś jest jedną z najbardziej spektakularnych batalii sądowych. O co poszło? Dokładnie o kwotę, którą bank pobrał z rachunku przedsiębiorcy, rozliczając transakcję zamiany odsetek według tzw. bieżącej wyceny rynkowej. Sąd uznał powództwo spółki giełdowej i nakazał bankowi zwrócić całą kwotę wraz z ustawowymi odsetkami.
Precedensowym jest także wyrok w sprawie zawyżonych rat kredytu hipotecznego, jaki wytoczyło w pozwie zbiorowym 1247 klientów BRE Bankowi. W pozwie wykazali, że w okresie od stycznia 2009 r. do lutego 2010 r. stracili na tym około 5 mln zł. Sąd orzekł, że bank ma zapłacić klientom odszkodowanie. Ten, choć nie zgadza się z wyrokiem, wypłaca zasądzone pieniądze.
20 tys. zł odszkodowania otrzymał z kolei mieszkaniec Poznania za wpis do BIK-u. Dwa lata temu mężczyzna trafił tam, bo rzekomo nie spłacił kredytu zaciągniętego w Eurobanku. Złożył zawiadomienie na policji o możliwości popełnienia przestępstwa i powiadomił bank. Ten nie spieszył się jednak z wyjaśnieniem sprawy. Klient więc skorzystał z pomocy prawnika i w końcu bank wykreślił go z bazy. Prawnicy postanowili jednak nie dawać za wygraną i walczyli o odszkodowanie. Bank odwołał się od wyroku, ale sąd go oddalił. Wyrok jest prawomocny.
Najdziwniejszy pozew przeciwko bankom, wbrew pozorom nie dotyczy finansów, a toalet. 85-letni warszawiak wywalczył 7,5 tys. zł odszkodowania oraz przeprosiny za to, że w 2009 r. w dwóch placówkach bankowych PKO BP i Pekao SA nie pozwolono mu skorzystać z toalety. Z pierwszym bankiem zawarł ugodę, drugi chciał oddalenia powództwa. Proces trwał latami. Tym razem sąd przychylił się do wniosku instytucji.
Wielomilionowe kary
Okazuje się, że także, a może głównie, UOKiK ma sporo zastrzeżeń co do sposobu prowadzenia działalności przez banki. Raport z 2012 r. mówi, że banki naruszają przepisy – począwszy do sposobu reklamowania się, poprzez sposób dokonywania oceny ryzyka finansowego, naruszenie elementów umowy, spłaty kredytu przed terminem aż po naruszenie przepisów dotyczących odstąpienia od umowy.
W ostatnich latach bardzo często Urząd nakładał na banki wielomilionowe kary. Getin Bank po długiej batalii sądowej z urzędem konsumenckim musi zapłacić blisko 6 mln zł kary m.in. za to, że we wzorach umownych wykorzystywanych do zawierania z konsumentami umów kredytowych znalazły się postanowienia tożsame z wpisanymi do rejestru klauzul niedozwolonych.
ING Bank Śląski otrzymał karę w wysokości 1,29 mln zł za reklamę Konta Direct, która wprowadzała klientów w błąd, co do kosztów przelewów czy korzystania z karty.
Natomiast 2,83 mln zł kary dostał Getin Noble Bank za praktyki stosowane podczas zawierania umów o kredyt konsumencki. Zastrzeżenia wzbudziły przede wszystkim postanowienia zawarte w formularzach informacyjnych i umowach oferowanych klientom.
Na początku tego roku ukarane zostały także trzy inne banki - PKO BP, Pekao SA i Raiffeisen Polbank. Kara dla pierwszego z nich wyniosła 2,84 mln zł za błędną kampanię reklamową.
Dla drugiego, czyli banku Pekao SA - 1,83 mln zł za opóźnianie przekazywania informacji do BIK o spłacie kredytu przez klienta, co spowodowało, że nie mógł zaciągnąć kolejnego kredytu, formalnie bowiem wciąż był obciążony poprzednim.
Natomiast Raiffeisen Polbank za obarczanie klienta kosztami wyceny nieruchomości, jeśli nie spłaci dwóch lub trzech rat kredytu, otrzymał karę w wysokości 1,82 mln zł.
To tylko nieliczne z sankcji, jakie urząd nałożył na różne instytucje bankowe.
- Z każdym rokiem wzrasta świadomość klientów odnośnie kredytów, odsetek, umów bankowych itp. Wygrane przez klientów procesy i kary nakładane przez UOKiK pokazują, że instytucje bankowe nie są nienaruszalne – mówi Tomasz Nowakowski, radca prawny z Poznania. - Z bankiem można wygrać. Czasami warto stanąć z przeciwnikiem do walki i nie bać się jego wielkości. W końcu chodzi przecież o nasze pieniądze – reasumuje.
Autor: Aleksandra Brodziak onet.pl