niedziela, 10 listopada 2013

Ile zarabia kierowca w BOR

Pod ich pieczą najnowsze typy BMW, Mercedesów i Audi. Na tylnych siedzeniach limuzyn najważniejsze osoby w państwie. Przy przeciętnych zarobkach od 2 tys. zł na początku do 4 tys. po jakimś czasie, po nabyciu doświadczenia, na wóz tej klasy nie byłoby ich stać. Oto realia pracy kierowców w BOR.
Kariera za kółkiem nie dla każdego 

Chociaż podobno bywa i tak, iż limuzyny jadą puste, a VIP-a wywozi się jakimś mniej rzucającym się w oczy wozem. Ile w tym prawdy? Funkcjonariuszy BOR obowiązuje dochowywanie tajemnicy. Nie wolno ujawniać szczegółów pracy operacyjnej – odpowiadają byli borowcy. 

Kierowcy w Biurze przechodzą szczególnie dokładne szkolenie. Obejmuje ono poruszanie się zarówno w miastach, jak i na terenach niezabudowanych, gdzie jest możliwość rozwinięcia większych prędkości. Ich umiejętności można zaobserwować na ulicach, gdy cała kolumna limuzyn jedzie zderzak w zderzak, i jak za dotknięciem różdżki zmienia pas, niby kierowana przez jednego człowieka. 

Nie jest tak, że świeżo przyjęty idzie od razu na kurs dla kierowców. Wcześniej musi poznać całokształt obowiązków, odstać swoje w korytarzach, przed wejściami do budynków, na chodnikach. Musi też mieć predyspozycje. Do ekipy transportowej trafiają ci, którzy najbardziej się nadają. 


Na rocznym szkoleniu dla kierowców się nie kończy. Właściwie – oni cały czas się szkolą. – Nie ma kierowcy wyszkolonego w stu procentach. Do perfekcji można tylko dążyć – tłumaczył to w NaTemat instruktor BOR kapitan Dariusz Janicki. Każda zmiana przepisów, każdy nowy samochód muszą przez nich zostać poznane i opanowane. Niedouczony kierowca gorszy od terrorysty 

Kierowcy zdają co roku egzaminy wewnętrzne. Stale doszkalają się też na kursach. Większą wagę do ich umiejętności zaczęto przywiązywać w latach 80. Nieżyjący już kierowca rajdowy Władysław Paszkowski uprzytomnił wówczas szefom BOR-u konieczność dokładnego wyszkolenia prowadzących samochody funkcjonariuszy. Miał on wówczas powiedzieć, że bez tego mogą oni stanowić zagrożenie niczym terroryści. 

Kierowcy, mimo dbałości o ich umiejętności, niekiedy spotykają się z krytyką. Zarzuca im się arogancję na drodze, niezwracanie uwagi na innych, szpanowanie, nieostrożność. 

W przeszłości zdarzało im się przeszarżować, nie uniknęli też wypadków. Jerzy Urban, który w latach 80. jeździł służbowym wozem kierowanym przez borowców, wspominał w rozmowie z Martą Stremecką o niegroźnym na szczęście potrąceniu dziecka przez samochód, którym jechał. Borowiec polecił mu wówczas wysiąść i spokojnie się oddalić. Z nowszych czasów wiadomo o niepotrzebnej brawurze, zakończonej dachowaniem BMW z popisującym się funkcjonariuszem. Do tego zdarzenia doszło akurat podczas wizyty Benedykta XVI w Polsce.


wp.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz